|
Forum o książce Felix, Net i Nika Forum o książkach z serii Felix, Net i Nika
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
barn
Administrator
Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:00, 09 Wrz 2006 Temat postu: Fragmenty książki |
|
|
W związku z tym ze w listopadzie na rynek wyjdzie nowa książka dodaje jej fragmenty:
– Już są – powiedziała.
Nie zrobiła tego głośno, ale została usłyszana. Zewsząd zaczął dobiegać szmer. Szmer szurania i szmer ludzkich szeptów. W mrocznych otworach na wszystkich piętrach pojawiali się ludzie. Głównie dzieci, ale też i trochę nastolatków. Po minucie za każdą z krat w zasięgu wzroku stało po kilka postaci. Nie było nikogo starszego niż piętnaście, szesnaście lat. Wszyscy patrzyli w milczeniu na Felixa, Neta i Nikę, którzy tkwili przytłoczeni na lśniącym w świetle latarni bruku.
– O ja… – szepnął Net. – To więzienie…
Cytat drugi:
Po chwili namysłu wszedł do łazienki i rozejrzał się. Od dawna nikt tu nie sprzątał. Umywalka była zarośnięta trawą, jaka zwykle rośnie na podmokłościach. Z kranu kapała woda. Wanna w dwóch trzecich była wypełniona wodą i przy brzegach również zarośnięta trzcinami. Na środku pływała rzęsa, jednak w kilku miejscach dawało się dojrzeć przemykające pod spodem oślizgłe kształty.
Najdziwniejsza jednak była kompozycja zarośniętych mchem rur kanalizacyjnych. Pokrywały niemal całą ścianę ze spłuczką. Łączyły się zgrubiałymi kolankami, rozgałęziały jak korzenie wielkiego drzewa, rosnącego piętro wyżej.
Net spojrzał pod nogi. W niektórych miejscach płytki były popękane i wypchnięte do góry, jakby naprawdę pod spodem szły korzenie. W trudniej dostępnych miejscach zieleniły się mchy, było widać nawet dwie pieczarki.
Znów coś zabulgotało w sedesie. Zupełnie wbrew sobie Net schylił się i uniósł klapę. Wrzasnął i cofnął się od razu. Wewnątrz siedział zielonkawy pokryty guzełkami stwór wielkości małego psa. Na widok Neta drgnął i skierował na niego kilkoro oczu na szypułkach.
- Śpię - wychrypiał i sięgnął czymś w rodzaju macki, by zamknąć klapę.
Net gapił się z otwartymi ustami na sedes. Jego uwagę odwrócił dopiero trzask pękającej płytki na podłodze. Spomiędzy kafelków kiełkowała właśnie kolejna rura kanalizacyjna. W kilkanaście sekund osiągnęła wysokość metra i stała się grubsza. Zakręciła, podłączyła się do większej rury, formując elegancki trójnik. Rozpychała się jeszcze chwilę, niszcząc kolejną płytkę, tym razem na ścianie, po czym znieruchomiała.
- O mamusiu... - Net nie był w stanie wykonać ruchu.
I następny cytat z książki:
– Lepiej spałeś? – zapytała mama, gdy Net wpychał w siebie drugą kanapkę. Przytaknął. – Wszyscy znajomi gorzej ostatnio śpią. – dodała mama. – To chyba sprawa wczesnej jesieni.
– Masz ciążową melancholię? – zażartował Net, nie chcąc denerwować mamy i tłumaczyć jej własnych podejrzeń co do obecnej sytuacji.
– Chyba tak… Nawet moje obrazy ostatnio też są jakieś smutne.
Pod ścianą stał ukończony niedawno, dwumetrowy obraz. Za obrazy mamy ludzie płacili całkiem spore sumy, ale Net okazał się całkowicie obojętny na ten rodzaj twórczości. Zwykle nie potrafił nawet powiedzieć, co przedstawiają.
– Mamo, myślisz, że Bratosiostra o czymś śni? – zapytał, patrząc na obraz. Tym razem obraz był bardzo czytelny - przestawiał Warszawę, nad którą unosiła się kamienna chmura.
I jeszcze jeden, ostatni:
W strugach deszczu tramwaj wyglądał jak ponury okręt, sunący przez kanał portowy. Światło reflektora migotało w tysiącach kropel. Ludzie wewnątrz byli tylko zamazanymi cieniami. Do uszu chłopców dotarł dziwny dźwięk. Był to jakby rytmiczny, narastający z każdą chwilą stukot. Gdyby nie to, że znajdowali się w mieście, pomyśleliby że to odgłos galopujących koni.
Tramwaj zbliżał się do miejsca, w którym stali. Wtedy nagle wyskoczyła zza niego wielka, czarna karoca, zaprzęgnięta w trzy pary koni. Wyprzedziła tramwaj, ochlapując zaskoczonych chłopców wodą. Nie widzieli woźnicy, a jedynie powiewający jak czarna chorągiew cień jego peleryny. Blade latarenki po bokach siedziska zamigotały chwiejnymi płomykami. Pędzące konie błysnęły wyszczerzonymi zębami i białkami oczu. Strzelił bicz. Poczuli ciepło, bijące od koni i charakterystyczny zapach rozgrzanych zwierząt.
Żeby uniknąć zderzenia, tramwaj przyhamował ostro, błyskając czerwonymi światłami,. Karoca wydawała się potężna, była wyższa od tramwaju. Znikła w szarej kurtynie deszczu równie nagle, jak się pojawiła. Wolno ucichł tętent kopyt. Pozostał tylko oddalający się łoskot starego pojazdu szynowego. Pół minuty później po całym zdarzeniu ulica znów stała się opustoszała i zwyczajnie mokra.
Chłopcy spojrzeli na siebie.
– Ja bym tu dłużej nie stał – odezwał się Net.
A tak na marginesie, okładka książki będzie zielona
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
3bik
Gość
|
Wysłany: Czw 13:17, 16 Lis 2006 Temat postu: |
|
|
Obudziły ich wibracje podłogi. Skórzane fotele trzęsły się, jakby szarpało za nie kilka par rąk.
- Trzęsienie ziemi? - zapytał sennie Net, wolno otwierając oczy.
- Raczej jakiś eksperyment piętro wyżej - Felix zbagatelizował zjawisko. - W Instytucie to normalne.
- Znów słyszę ten dźwięk - powiedział Net. - Konie…
Powoli docierało do nich, że kilka kondygnacji pod ziemną nie powinni słyszeć pędzących koni. Równocześnie rozbudzili się do końca i wyprostowali w swoich fotelach. Tyle, że to nie były fotele, a oni nie znajdowali się kilka kondygnacji pod ziemią. Był wieczór, za oknem przesuwały się drzewa. Rzeczywistość docierała do nich z oporami, ale w końcu stało się całkowicie pewne, że znajdują się w pędzącym pojeździe. Zerwali się z kanapy.
- Ja cię! - wrzasnął Net. - Porwano nas!
Felix próbował złapać za klamkę, ale drzwi były wyłożone miękką skórą, bez jakichkolwiek klameczek, ani korbek.
- To ta karoca! - krzyknął, rozglądając się po ciemnym wnętrzu w poszukiwaniu czegoś, czym można by wybić szybę. Sięgnął do kieszeni, ale nie znalazł w nich nic.
- Ktoś nam opróżnił kieszenie.
- I zabrał plecaki - dodał Net.
Felix złapał się rzemiennej rączki i kopnął nogą w szybę. Szkło było jednak zbyt mocne. Poprawił kilka razy pięściami i zrezygnował.
Karocą zaczęło rzucać, więc usiedli na kanapie i rozejrzeli się po wnętrzu. Wyglądało jak przedział z bardzo starego wagonu. Na wprost nich znajdowała się druga, identyczna kanapa. Nad nimi były półki na bagaż, w rogach okien bujały się pluszowe zasłonki. Na zewnątrz, w latarenkach drżały naftowe płomyki. Czasem znad krawędzi dachu wyłaniał się na moment skraj szaty woźnicy.
- Jak to możliwe? - zapytał cicho Net. - Instytut miał być tak dobrze strzeżony jak pałac prezydencki, albo i lepiej.
- Właśnie się zastanawiam…
- Może sczyścili nam pamięć, jak tym robotom Mortena, i nie pamiętamy ostatnich paru godzin…
Spojrzeli na siebie z przerażeniem.
- Morten… - powiedzieli jednocześnie, a Felix dokończył. - Niedokładnie go sczyścili. Uruchomił się, porwał nas i uciekł.
- Zamienił się w karocę? - dodał bez przekonania Net. - Przecież ktoś by go gonił!
Wstali i wyjrzeli przez małą, owalną szybkę w tylnej ścianie. Ukazywała pustą, leśną drogę.
- Fakt - przyznał Felix. - Express do kawy i sokowirówka nie potrafiłyby się zamienić w to. - Popukał paznokciem w fragment drewnianej konstrukcji, wystający spomiędzy elementów skórzanej tapicerki. Potem przysunął twarz do szyby i spojrzał w przód, na ile to było możliwe.
- Ani tym bardziej w szóstkę koni. Absurdalna sytuacja, nie?
Net wskoczył na przednią kanapę i zaczął walić pięściami w ściankę i sufit, ale one również były wyłożone miękką skórą.
- Halo! Proszę pana! Panie kierowco! - Próbował jeszcze chwilę. Wreszcie zrezygnowany usiadł na kanapie. - Koński Rolls-Royce, po prostu. Niezła fura z hard topem, wszędzie plusze i wytłumienia. Tylko telefonu pokładowego nie ma…
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|